środa, 20 sierpnia 2014

#3

"And can you feel the love tonight?
It is where we are"
~ Elton John - "Can you feel the love tonight"

- Mam serdecznie dość tej nauki! – Lily rzuciła książki na łóżko. – Minął zaledwie tydzień, a ja już mam zadanych pięć esejów!
- My mamy zadanych pięć esejów – poprawiła ją Lizzy. – Pomyśl tylko ile ma Rose, wybrała sobie mnóstwo zajęć dodatkowych i teraz musi robić.
- Ona sobie poradzi – westchnęła rudowłosa. – Ciocia Hermiona na pewno jest z niej bardzo dumna… - posmutniała na twarzy.
-  A co ona ma do tego? – zapytała się Liz, nie zdając sobie sprawy co powiedziała. Była zajęta szukaniem czegoś w książce od obrony przed czarną magią. Był to jedyny przedmiot, z którego była naprawdę bardzo dobra i zbierała same „wybitne”. 
- Ciocia jest strasznie surowa! Ciągle narzeka, że powinniśmy się uczyć, aby wyjść na tym dobrze. Jedynie Rose spełnia jej oczekiwania  - Lily posmutniała. – Mówi, że James i Albus są zdolni, ale tego nie wykorzystali, Hugo z resztą to samo. O mnie nigdy nic nie mówi.
- Była dla mnie bardzo miła – mruknęła blondynka cały czas przeszukując swój podręcznik. Jeszcze raz spojrzała na okładkę i palnęła się w czoło. Wyjęła z kufra podręcznik od eliksirów i wzdrygnęła się lekko. Nienawidziła tego przedmiotu.
- Bo masz same wybitne z obrony! – powiedziała Lily jakby to było oczywiste. – Poza tym nie powiedziałam, że jest niemiła. Życzliwości jej odmówić nie można, zawsze chętnie pomoże, ale…
- Lil, musze lecieć – przerwała jej nagle Liz. Wzięła książkę od eliksirów i wcisnęła jakiś papierek pomiędzy stronami, miała to być zakładka.
- Gdzie ty idzie…?
-Spotkamy się na kolacji – krzyknęła jeszcze Liz zbiegając ze schodów.

***
Szła w kierunku Pokoju Życzeń. Od czasu pożaru w czasie Bitwy o Hogwart mało kto się tam zapuszczał. Idealne miejsce na spotkanie. Możliwość, że ktoś im przeszkodzi była bardzo mała. Poza tym zbliżała się pora kolacji i większość uczniów chciało odrobić teraz swoje zadania domowe, żeby mieć mniej roboty w weekend. Był to pierwszy weekend od przyjazdu do Hogwartu i większość młodych czarodziejów chciało spędzić każdą wolną chwilę ze znajomymi.
Weszła do Pokoju Życzeń.
- Spóźniałaś się -  powitał ją znajomy głos. Scorpius opierał się o jakąś starą szafę. Podobnie jak ona, nie był ubrany już w szkolny mundurek. Miał na sobie białą koszulkę i niebieskie jeansy. Już wiele razy widziała go w takim stroju i coraz bardziej podejrzewała, że jest to jego ulubiony ubiór.
- Pomyliłam podręczniki – mruknęła pod nosem. Głupio jej się było przyznać do błędu. Sama nadal zastanawiała się jak to było możliwe. Straciła tak wiele czasu szukając przepisu na eliksir w książce od obrony przed czarną magią…
- Co to znaczy „pomyliłam podręczniki”? – Malofoy wyraźnie sobie z niej kpił. Tak jak myślała, trzeba było wcisnąć mu jakiś kit o zrozpaczonym duchu na korytarzu albo dyżurze profesor Halway na schodach. Przyznanie się do błędu z pewnością nie było dobrym pomysłem.
- Nieważne – westchnęła. – Na przyszłość zostawiaj sobie podręczniki z poprzednich lat, żebym ja nie musiała tego szukać. Wiesz jak nienawidzę eliksirów.
- Wiem – przyciągnął ją do siebie. Spojrzał na nią. Wyglądała na bardzo zmęczoną, przerażoną i zagubioną. Mimo tego, że byli razem już od ponad miesiąca rzadko rozmawiali o swoich problemach. Wspólne spotkania dotyczyły ich planu, a raczej jego planu, w którym ona postanowiła się znaleźć. Teraz, gdy na nią patrzył zastanawiał się, czy to dziwne ukłucie w sercu to był strach o nią? Czy to oznaka, że naprawdę mu na niej zależy? – Dlatego ja będę robił ten eliksir, a tobie dam odpocząć – uśmiechnął się.
- Pewnie, odpocząć. Czy aby nie chodzi o to, że ledwie naciągnęłam na „zadawalający” z eliksirów? – wtuliła się w niego. Tak z pewnością ta mała była inne niż jego dotychczasowe dziewczyny. Puste blondynki, rozpuszczane przez rodziców od najmłodszych lat, te które miały cokolwiek sobie zapragnęły, wszystkie ze Slytherinu. Starały się mu podlizać, a jemu to odpowiadało. Lubił mieć kogoś na każde swoje zawołanie, kogoś kto zrobił by wszystko tylko po to, żeby przetrwać w związku jeszcze jeden dzień. Wyjątkiem była Weasley. Wtedy to on musiał się trzymać, żeby wygrać zakład. Nie zmieniało to tego, że w żaden ze związków nie wkładał uczuć. Prawdziwa miłość nie była mu znana. One za nim szalały, a on się tym bawił. Tak wyglądało jego życie. Czy teraz miało to się zmienić?
- Połóż się – wskazał jej kanapę i pocałował ją w czoło. – Widać po tobie, że jesteś strasznie zmęczona. Sam sobie poradzę – dodał gdy zobaczył zwątpienie w oczach dziewczyny.
- I tak bym nie potrafiła ci pomóc… - mruknęła i spuściła wzrok. „Czemu ona ma taką niską samoocenę?” – pomyślał.
- Potrafiłabyś – na nic więcej nie było go stać. Przytulił ją jeszcze mocniej do siebie. Poczuł jak się trzęsie. – Zimno ci?
- Trochę – odpowiedziała nieśmiało. Co się stało z tą odważną Gryfonką? Teraz stała się taka… krucha?
- No już na kanapę. Bo cię zaniosę! – zagroził jej żartobliwie. Prawda była taka, że miał straszną ochotę to zrobić. Chciał wziąć ją na ręce i dopilnować, żeby znalazła się na kanapie w wygodnej pozycji. Chciał się nią zająć. Zaopiekować.
- To mnie zanieś – wspięła się na palce i wyszeptała mu to do ucha. Poczuł jak ciarki przeszły mu po plecach. Teraz doskonale widział, że ona jest lepsza niż wszystkie poprzednie. Odważna, skromna i uparta – prawdziwa Gryfonka. Nagle miał nieodpartą chęć by ją pocałować. Nie tak jak wcześniej, buziak na pożegnanie, żeby nie było żadnych podejrzeń. Teraz naprawdę chciał to zrobić.
Zbliżył się do niej. Była od niego niższa o pół głowy, jak nie o trochę więcej. On był dobrze zbudowany, całe wakacje ćwiczył na siłowni. Ona była drobna, ale nie wychudzona jak niektóre dziewczyny. Objął ją w talii i w tym samym czasie poczuł jej małą rękę w swoich jasnych włosach. Uznał to za pozwolenie. Najpierw pocałował ją delikatnie w nos, który się lekko zmarszczył. Dziewczyna uśmiechnęła się. Ich usta zbliżyły się do siebie, a zaraz potem zatonęły w pocałunku. Nie trwał on długo, jednak dla Scorpiusa była to wieczność. Czuł jej delikatne wargi na swoich, czuł jej rękę mierzwiącą jego włosy. Teraz już wiedział na pewno. Kochał ją. I nie mógł pozwolić, żeby Potter mu ją odebrał.
- Dobra Księżniczko, teraz idziesz spać. Nie mogę pozwolić, żebyś mi tu zemdlała – powiedział szeptem, aby rozkoszować się jeszcze tą chwilą.
Wziął ją na ręce. Była leciutka tak jak przypuszczał. Położył ją delikatnie na miękkiej kanapie. Wyjął z kieszeni chusteczkę i wyczarował z niej ciepły koc, którym przykrył dziewczynę. Już miał odejść, gdy złapała go jej delikatna dłoń. Odwrócił się. Dziewczyna już nie leżała na kanapie, tylko na niej siedziała. Odezwała się:
- Scorp, bardzo śpieszysz się z tym eliksirem?
- Nie, do ciszy nocnej jeszcze mnóstwo czasu – uśmiechnął się. – Coś się stało, kochanie?
- Tak się zastanawiam, mógłbyś chwilę tutaj ze mną posiedzieć? – zapytała.
- Oczywiście – powiedział i usiadł obok niej. Nie chciał dawać tego po sobie poznać, ale w tym momencie był najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. – Liz?
- Tak? – głowa na jego ramieniu podniosła się patrząc mu prosto w oczy. Trzymali się za ręce.
- Kocham cię – odpowiedział Scorpius i znowu pocałował Lizzy. Tym razem trwało to o wiele dłużej.
***
James nerwowo chodził po pokoju wspólnym. Jego rodzeństwo i kuzyn siedzieli naprzeciwko niego. On jednak nie mógł ustać ani przez chwilę.
- Ma ktoś jakikolwiek pomysł gdzie ona może być? – zapytał.
- Już wszyscy odpowiadaliśmy ci na to pytanie. Nie jeden raz – odpowiedziała mu Lily. Była równie przerażona zniknięciem przyjaciółki co brat, ale nie dawała tego po sobie aż tak poznać.
- Może powtórzmy to wszystko jeszcze raz, niech nam się to ułoży w głowie – dał propozycję Albus.
- Dobrze, więc na wszystkich zajęciach rano była – podchwycił Hugo. – Potem na obiad też przyszła i razem z Lily miały jeszcze jedną lekcję, na której była.
- Potem wróciłyśmy do wieży i chwilę rozmawiałyśmy – kontynuowała Lily. – Szukała czegoś w podręcznikach i gdy to znalazła wybiegła z pokoju wspólnego krzycząc, że spotkamy się na kolacji, na którą nie przyszła – zakończyła Lily.
- O czym rozmawiałyście? – zapytał James.
- O niczym ciekawym – zaczerwieniła się Lily. – No dobra, opowiadałam jej o tym, że ciocia Hermiona docenia tylko Rose – powiedziała prawdę rudowłosa pod naciskiem wzroku brata.
- Właśnie, gdzie jest Rose? – zapytał Albus przerażony wizją, że kuzynki też będą musieli szukać.
- U siebie. Uczy się – odpowiedział mu młody Weasley.
- Czyli dla niej nauka jest ważniejsza od Liz?! – wściekł się James. – Ja już jej to zapamiętam!
- James, wściekanie się na Rose niczego tu nie zmieni – słusznie zauważyła Lily. Spojrzała na zegarek. Była już 23:35. – Trzeba zacząć działać. Al, masz mapę Huncwotów?
James palnął się ręką w czoło:
- Że też na to wcześniej nie wpadłem! Tutaj będzie od razu widać gdzie jest!
- Zaraz przyniosę – mruknął Albus również niezadowolony, że wcześniej o tym nie pomyślał.  Mógł sam sprowadzić  Lizzy do wieży i oszczędzić nerwów Jamesowi, który powinien się cały rok uczyć do końcowych egzaminów.
Wbiegł po schodach i wyjął mapę ze swojego kufra. Była dobrze ukryta, żeby nikt jej nie znalazł. Służyła ona już kolejnemu pokoleniu i nie mógł pozwolić sobie na jej stratę. Zbiegł z powrotem do Pokoju Wspólnego i usiadł na kanapie pomiędzy rodzeństwem.
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego – mruknął szybko.
Mapa powoli zaczynała odżywać. Pojawiały się korytarze Hogwartu. Wszyscy nauczyciele byli już w swoich pokojach. Nawet dyrektor McGonagall nie siedziała przy swoim biurku w gabinecie. Wszyscy przyglądali się mapie w milczeniu. Pierwszy odezwał się James:
- Nie ma jej.
***
Lizzy przebudziła się w nieznanym pokoju. Dopiero po chwili zorientowała się gdzie jest i przypomniała sobie wszystkie wydarzenia minionego popołudnia. Uśmiechnęła się pod nosem. Niezbyt gwałtownie odwróciła głowę. Spała w ramionach przystojnego blondyna. Na stole naprzeciwko dymił eliksir, był już gotowy. Liz przeraziła się i podskoczyła delikatnie. Która musi być teraz godzina?
- Co jest? – obudził się Scorpius.
- Zasnęliśmy – odpowiedziała mu Liz. Była przerażona.
- Dokładniej to ty zasnęłaś, a ja zrobiłem eliksir. Potem usiadłem koło ciebie, ale spałaś tak słodko, że nie miałem serca cię budzić – podrapał się w tył głowy. – I chyba też przysnąłem…
- Która jest godzina? – Liz już stała i ogarniała włosy. Przyjaciele na pewno się martwią gdzie się podziewała przez cały ten czas. W końcu była umówiona z Lily na kolację!
- 23:50 – blondyn również wstał i spojrzał na swój drogi zegarek. Objął Lizzy, teraz zachowywał się o wiele śmielej w stosunku do niej. – Gdzie się tak śpieszysz? Nie chciałabyś, żebyśmy hmm… spędzili jeszcze trochę czasu razem? Tylko we dwoje?
- Scorp, naprawdę bym chciała – spojrzała mu w oczy – ale na pewno się o mnie martwią. Powiedziałam Lily, że wrócę na kolację, a jest już dawno po niej. Nie chcę wiedzieć, jaki James musi być zdenerwowany…
W normalnej sytuacji Malfoy zatrzymał by ją przy sobie. Trzymał mocno i nie puszczał. Drobna blondynka nie miałaby szans mu się wyrwać. Mógłby ją całować i obściskiwać do woli. Teraz jednak, nie mógł sobie pozwolić na utratę jej. Nie było innej możliwości jak pozwolić jej iść. Chociaż jakaś jego cześć cały czas krzyczała „trzymaj i nie puszczaj!”
- Dobra, idź – puścił ją jedną ręką i potargał sobie nią włosy. Liz uśmiechnęła się do niego promiennie.
- Było super – pocałowała go długo, już nie pierwszy raz dzisiaj wieczorem. Wiedział, że szybko nie zapomni jak całowali się namiętnie przed jej zaśnięciem. Miał nadzieję, że i ona o tym pamięta.
Puścił ją i tylko patrzył jak wybiega z Pokoju Życzeń, aby jak najszybciej uspokoić Pottera.
- Moment Malfoy? Czy ty jesteś właśnie zazdrosny o Pottera? – powiedział głośno do siebie, gdy za dziewczyną zamknęły się drzwi. – Ta mała aż tak zawróciła ci w głowie?
Wtedy jego wzrok padł na stolik. Obok garnka z eliksirem leżała jej książka. Uśmiechnął się do siebie. Będzie miał powód, aby się z nią spotkać.
***
Od razu mówię, nie do końca tak to miało wyglądać XD ale coś postanowiło spłatać mi figla i gwałtownie zmieniłam część planów co do mojej historii. Rozdziały są coraz dłuższe i osobiście uważam, że idzie mi coraz lepiej :) Dziękuję serdecznie za komentarze, które zostawiacie pod kolejnymi rozdziałami. Mam nadzieję, że z czasem będzie ich jeszcze więcej! Chciałabym również podziękować stałym czytelnikom. Cudownie, że jesteście!
Z aktualności. Dodałam stronę "o autorce". Jeżeli chcecie się czegoś dowiedzieć to zapraszam właśnie tam ;) Pod tamtym postem możecie też zadawać pytania dotyczące mojej osoby, z przyjemnością na nie odpowiem :D
Puchonka 123

8 komentarzy:

  1. Hej ! :)
    A więc już dotarłam, jeszcze raz dziękuję, że weszłaś na mojego bloga i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wpadniesz.
    Hmm, czytając prolog myślałam, że akcja umieszczona jest w czasach Huncwotów, więc miło się zaskoczyłam. Sama kiedyś też pisałam podobne opowiadanie, a bohaterką tak samo była dziewczyna o imieniu Elizabhet. Fabuła jest dość ciekawa... Lizzy gra na dwa fronty i jestem ciekawa co z tego wyjdzie. Scena z młodym Malfoyem <3 Ach, jestem ciekawa jak to się dalej potoczy i po co im ten eliksir.
    Masz ładny styl, ale brakuje mi trochę opisów, tak to jest świetnie !
    Pozdrawiam :**
    co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. faktycznie prolog mi nie wyszedł, był dwuznaczny :/ co do opisów, także zauważyłam, że jest ich za mało. jednak wydaje mi się, że z rozdział jest ich coraz więcej. dopiero zaczynam i mam nadzieję, że kiedyś to się poprawi. dziękuję bardzo za tą uwagę.
      obyś wpadała tu częściej!
      Pozdrawiam!
      Puchonka

      Usuń
    2. Jasne, że wpadnę, bo mnie bardzo zainteresowałaś. Zapomniałam napisać, że Rose wyszła ci świetnie - kolejna Hermiona. Prolog też był czarujący.
      Możesz zawiadamiać mnie o rozdziałach, jak co :))
      O tak, opisów przybywa :*

      Pozdrawiam ! :D

      Usuń
  2. Świetny rozdział. Uwielbiam Malfoy'a, jest taki opiekuńczy dla Liz <3 Coraz bardziej ciekawi mnie ich plan i nie mogę się doczekać, aż się dowiemy na czym polega. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny blog ! Ciekawa historia. Ach Lizzy <3 I Malfoy kc go ! Czytam dramione ale to także będę. Nie widzę opcji obserwowania ale będę tu wpadała :D
    Słodka scena była <3
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominuję cię do Liebster Awards, kochana :*. Szczegóły na moim blogu.
    http://nowa-w-hogwarcie.blogspot.com/
    PS Rozdział przeczytam i skomentuję jak znajdę trochę więcej czasu, ale nadal o tobie pamiętam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Rewelacyjny rozdział! Mimo, że nie przepadam za rodem Malfoyów, to z ogromną przyjemnością czytałam momenty z Scorpiusem i Lizzy. W życiu bym się nie spodziewała, że on jej wyzna miłość! *.*
    Szkoda Jamesa... widać, że mu zależy na dziewczynie. Nie mogę doczekać się dalszych ich losów!

    Gorąco pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nadrabiania część dalsza!
    Jejku, Liz i Scorpius są tacy uroczy! Przeważnie nie lubię wątków romantycznych (dobra, lubię, ale przeważnie wtedy kiedy są tragiczne XD), ale jakoś tak ich polubiłam ♥ Mam słabość do Malfoyów, chociaż wolę ich w mroczniejszych klimatach... W sumie to większość rzeczy lubię bardziej w mrocznych klimatach ;-;
    Pozdrawiam i lecę czytać dalej!
    Tris ♥

    OdpowiedzUsuń