"And can you feel the love tonight?
It is where we are"
~ Elton John - "Can you feel the love tonight"
- Mam serdecznie dość tej nauki! – Lily rzuciła książki na
łóżko. – Minął zaledwie tydzień, a ja już mam zadanych pięć esejów!
- My mamy zadanych pięć esejów – poprawiła ją Lizzy. –
Pomyśl tylko ile ma Rose, wybrała sobie mnóstwo zajęć dodatkowych i teraz musi
robić.
- Ona sobie poradzi – westchnęła rudowłosa. – Ciocia
Hermiona na pewno jest z niej bardzo dumna… - posmutniała na twarzy.
- A co ona ma do
tego? – zapytała się Liz, nie zdając sobie sprawy co powiedziała. Była zajęta
szukaniem czegoś w książce od obrony przed czarną magią. Był to jedyny
przedmiot, z którego była naprawdę bardzo dobra i zbierała same „wybitne”.
- Ciocia jest strasznie surowa! Ciągle narzeka, że
powinniśmy się uczyć, aby wyjść na tym dobrze. Jedynie Rose spełnia jej oczekiwania - Lily posmutniała. – Mówi, że James i Albus
są zdolni, ale tego nie wykorzystali, Hugo z resztą to samo. O mnie nigdy nic
nie mówi.
- Była dla mnie bardzo miła – mruknęła blondynka cały czas
przeszukując swój podręcznik. Jeszcze raz spojrzała na okładkę i palnęła się w
czoło. Wyjęła z kufra podręcznik od eliksirów i wzdrygnęła się lekko.
Nienawidziła tego przedmiotu.
- Bo masz same wybitne z obrony! – powiedziała Lily jakby to
było oczywiste. – Poza tym nie powiedziałam, że jest niemiła. Życzliwości jej
odmówić nie można, zawsze chętnie pomoże, ale…
- Lil, musze lecieć – przerwała jej nagle Liz. Wzięła
książkę od eliksirów i wcisnęła jakiś papierek pomiędzy stronami, miała to być
zakładka.
- Gdzie ty idzie…?
-Spotkamy się na kolacji – krzyknęła jeszcze Liz zbiegając ze schodów.
***
Szła w kierunku Pokoju Życzeń. Od czasu pożaru w czasie
Bitwy o Hogwart mało kto się tam zapuszczał. Idealne miejsce na spotkanie.
Możliwość, że ktoś im przeszkodzi była bardzo mała. Poza tym zbliżała się pora
kolacji i większość uczniów chciało odrobić teraz swoje zadania domowe, żeby
mieć mniej roboty w weekend. Był to pierwszy weekend od przyjazdu do Hogwartu i
większość młodych czarodziejów chciało spędzić każdą wolną chwilę ze znajomymi.
Weszła do Pokoju Życzeń.
- Spóźniałaś się -
powitał ją znajomy głos. Scorpius opierał się o jakąś starą szafę.
Podobnie jak ona, nie był ubrany już w szkolny mundurek. Miał na sobie białą
koszulkę i niebieskie jeansy. Już wiele razy widziała go w takim stroju i coraz
bardziej podejrzewała, że jest to jego ulubiony ubiór.
- Pomyliłam podręczniki – mruknęła pod nosem. Głupio jej się
było przyznać do błędu. Sama nadal zastanawiała się jak to było możliwe.
Straciła tak wiele czasu szukając przepisu na eliksir w książce od obrony przed
czarną magią…
- Co to znaczy „pomyliłam podręczniki”? – Malofoy wyraźnie
sobie z niej kpił. Tak jak myślała, trzeba było wcisnąć mu jakiś kit o
zrozpaczonym duchu na korytarzu albo dyżurze profesor Halway na schodach.
Przyznanie się do błędu z pewnością nie było dobrym pomysłem.
- Nieważne – westchnęła. – Na przyszłość zostawiaj sobie
podręczniki z poprzednich lat, żebym ja nie musiała tego szukać. Wiesz jak
nienawidzę eliksirów.
- Wiem – przyciągnął ją do siebie. Spojrzał na nią.
Wyglądała na bardzo zmęczoną, przerażoną i zagubioną. Mimo tego, że byli razem
już od ponad miesiąca rzadko rozmawiali o swoich problemach. Wspólne spotkania
dotyczyły ich planu, a raczej jego planu, w którym ona postanowiła się
znaleźć. Teraz, gdy na nią patrzył zastanawiał się, czy to dziwne ukłucie w
sercu to był strach o nią? Czy to oznaka, że naprawdę mu na niej zależy? –
Dlatego ja będę robił ten eliksir, a tobie dam odpocząć – uśmiechnął się.
- Pewnie, odpocząć. Czy aby nie chodzi o to, że ledwie
naciągnęłam na „zadawalający” z eliksirów? – wtuliła się w niego. Tak z
pewnością ta mała była inne niż jego dotychczasowe dziewczyny. Puste blondynki,
rozpuszczane przez rodziców od najmłodszych lat, te które miały cokolwiek sobie
zapragnęły, wszystkie ze Slytherinu. Starały się mu podlizać, a jemu to
odpowiadało. Lubił mieć kogoś na każde swoje zawołanie, kogoś kto zrobił by
wszystko tylko po to, żeby przetrwać w związku jeszcze jeden dzień. Wyjątkiem
była Weasley. Wtedy to on musiał się trzymać, żeby wygrać zakład. Nie zmieniało
to tego, że w żaden ze związków nie wkładał uczuć. Prawdziwa miłość nie była mu
znana. One za nim szalały, a on się tym bawił. Tak wyglądało jego życie. Czy
teraz miało to się zmienić?
- Połóż się – wskazał jej kanapę i pocałował ją w czoło. –
Widać po tobie, że jesteś strasznie zmęczona. Sam sobie poradzę – dodał gdy
zobaczył zwątpienie w oczach dziewczyny.
- I tak bym nie potrafiła ci pomóc… - mruknęła i spuściła
wzrok. „Czemu ona ma taką niską samoocenę?” – pomyślał.
- Potrafiłabyś – na nic więcej nie było go stać. Przytulił
ją jeszcze mocniej do siebie. Poczuł jak się trzęsie. – Zimno ci?
- Trochę – odpowiedziała nieśmiało. Co się stało z tą
odważną Gryfonką? Teraz stała się taka… krucha?
- No już na kanapę. Bo cię zaniosę! – zagroził jej
żartobliwie. Prawda była taka, że miał straszną ochotę to zrobić. Chciał wziąć
ją na ręce i dopilnować, żeby znalazła się na kanapie w wygodnej pozycji.
Chciał się nią zająć. Zaopiekować.
- To mnie zanieś – wspięła się na palce i wyszeptała mu to
do ucha. Poczuł jak ciarki przeszły mu po plecach. Teraz doskonale widział, że
ona jest lepsza niż wszystkie poprzednie. Odważna, skromna i uparta – prawdziwa
Gryfonka. Nagle miał nieodpartą chęć by ją pocałować. Nie tak jak wcześniej,
buziak na pożegnanie, żeby nie było żadnych podejrzeń. Teraz naprawdę chciał to
zrobić.
Zbliżył się do niej. Była od niego niższa o pół głowy, jak
nie o trochę więcej. On był dobrze zbudowany, całe wakacje ćwiczył na siłowni.
Ona była drobna, ale nie wychudzona jak niektóre dziewczyny. Objął ją w talii i
w tym samym czasie poczuł jej małą rękę w swoich jasnych włosach. Uznał to za
pozwolenie. Najpierw pocałował ją delikatnie w nos, który się lekko zmarszczył.
Dziewczyna uśmiechnęła się. Ich usta zbliżyły się do siebie, a zaraz potem
zatonęły w pocałunku. Nie trwał on długo, jednak dla Scorpiusa była to
wieczność. Czuł jej delikatne wargi na swoich, czuł jej rękę mierzwiącą jego
włosy. Teraz już wiedział na pewno. Kochał ją. I nie mógł pozwolić, żeby Potter
mu ją odebrał.
- Dobra Księżniczko, teraz idziesz spać. Nie mogę pozwolić,
żebyś mi tu zemdlała – powiedział szeptem, aby rozkoszować się jeszcze tą
chwilą.
Wziął ją na ręce. Była leciutka tak jak przypuszczał.
Położył ją delikatnie na miękkiej kanapie. Wyjął z kieszeni chusteczkę i
wyczarował z niej ciepły koc, którym przykrył dziewczynę. Już miał odejść, gdy
złapała go jej delikatna dłoń. Odwrócił się. Dziewczyna już nie leżała na
kanapie, tylko na niej siedziała. Odezwała się:
- Scorp, bardzo śpieszysz się z tym eliksirem?
- Nie, do ciszy nocnej jeszcze mnóstwo czasu – uśmiechnął
się. – Coś się stało, kochanie?
- Tak się zastanawiam, mógłbyś chwilę tutaj ze mną
posiedzieć? – zapytała.
- Oczywiście – powiedział i usiadł obok niej. Nie chciał
dawać tego po sobie poznać, ale w tym momencie był najszczęśliwszym mężczyzną
na świecie. – Liz?
- Tak? – głowa na jego ramieniu podniosła się patrząc mu
prosto w oczy. Trzymali się za ręce.
- Kocham cię – odpowiedział Scorpius i znowu pocałował
Lizzy. Tym razem trwało to o wiele dłużej.
***
James nerwowo chodził po pokoju wspólnym. Jego rodzeństwo i
kuzyn siedzieli naprzeciwko niego. On jednak nie mógł ustać ani przez chwilę.
- Ma ktoś jakikolwiek pomysł gdzie ona może być? – zapytał.
- Już wszyscy odpowiadaliśmy ci na to pytanie. Nie jeden raz
– odpowiedziała mu Lily. Była równie przerażona zniknięciem przyjaciółki co
brat, ale nie dawała tego po sobie aż tak poznać.
- Może powtórzmy to wszystko jeszcze raz, niech nam się to
ułoży w głowie – dał propozycję Albus.
- Dobrze, więc na wszystkich zajęciach rano była –
podchwycił Hugo. – Potem na obiad też przyszła i razem z Lily miały jeszcze
jedną lekcję, na której była.
- Potem wróciłyśmy do wieży i chwilę rozmawiałyśmy –
kontynuowała Lily. – Szukała czegoś w podręcznikach i gdy to znalazła wybiegła
z pokoju wspólnego krzycząc, że spotkamy się na kolacji, na którą nie przyszła
– zakończyła Lily.
- O czym rozmawiałyście? – zapytał James.
- O niczym ciekawym – zaczerwieniła się Lily. – No dobra,
opowiadałam jej o tym, że ciocia Hermiona docenia tylko Rose – powiedziała
prawdę rudowłosa pod naciskiem wzroku brata.
- Właśnie, gdzie jest Rose? – zapytał Albus przerażony
wizją, że kuzynki też będą musieli szukać.
- U siebie. Uczy się – odpowiedział mu młody Weasley.
- Czyli dla niej nauka jest ważniejsza od Liz?! – wściekł
się James. – Ja już jej to zapamiętam!
- James, wściekanie się na Rose niczego tu nie zmieni –
słusznie zauważyła Lily. Spojrzała na zegarek. Była już 23:35. – Trzeba zacząć
działać. Al, masz mapę Huncwotów?
James palnął się ręką w czoło:
- Że też na to wcześniej nie wpadłem! Tutaj będzie od razu
widać gdzie jest!
- Zaraz przyniosę – mruknął Albus również niezadowolony, że
wcześniej o tym nie pomyślał. Mógł sam
sprowadzić Lizzy do wieży i oszczędzić
nerwów Jamesowi, który powinien się cały rok uczyć do końcowych egzaminów.
Wbiegł po schodach i wyjął mapę ze swojego kufra. Była
dobrze ukryta, żeby nikt jej nie znalazł. Służyła ona już kolejnemu pokoleniu i
nie mógł pozwolić sobie na jej stratę. Zbiegł z powrotem do Pokoju Wspólnego i
usiadł na kanapie pomiędzy rodzeństwem.
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego – mruknął
szybko.
Mapa powoli zaczynała odżywać. Pojawiały się korytarze
Hogwartu. Wszyscy nauczyciele byli już w swoich pokojach. Nawet dyrektor
McGonagall nie siedziała przy swoim biurku w gabinecie. Wszyscy przyglądali się
mapie w milczeniu. Pierwszy odezwał się James:
- Nie ma jej.
***
Lizzy przebudziła się w nieznanym pokoju. Dopiero po chwili
zorientowała się gdzie jest i przypomniała sobie wszystkie wydarzenia minionego
popołudnia. Uśmiechnęła się pod nosem. Niezbyt gwałtownie odwróciła głowę.
Spała w ramionach przystojnego blondyna. Na stole naprzeciwko dymił eliksir,
był już gotowy. Liz przeraziła się i podskoczyła delikatnie. Która musi być
teraz godzina?
- Co jest? – obudził się Scorpius.
- Zasnęliśmy – odpowiedziała mu Liz. Była przerażona.
- Dokładniej to ty zasnęłaś, a ja zrobiłem eliksir. Potem
usiadłem koło ciebie, ale spałaś tak słodko, że nie miałem serca cię budzić –
podrapał się w tył głowy. – I chyba też przysnąłem…
- Która jest godzina? – Liz już stała i ogarniała włosy.
Przyjaciele na pewno się martwią gdzie się podziewała przez cały ten czas. W
końcu była umówiona z Lily na kolację!
- 23:50 – blondyn również wstał i spojrzał na swój drogi
zegarek. Objął Lizzy, teraz zachowywał się o wiele śmielej w stosunku do niej.
– Gdzie się tak śpieszysz? Nie chciałabyś, żebyśmy hmm… spędzili jeszcze trochę
czasu razem? Tylko we dwoje?
- Scorp, naprawdę bym chciała – spojrzała mu w oczy – ale na
pewno się o mnie martwią. Powiedziałam Lily, że wrócę na kolację, a jest już
dawno po niej. Nie chcę wiedzieć, jaki James musi być zdenerwowany…
W normalnej sytuacji Malfoy zatrzymał by ją przy sobie.
Trzymał mocno i nie puszczał. Drobna blondynka nie miałaby szans mu się wyrwać.
Mógłby ją całować i obściskiwać do woli. Teraz jednak, nie mógł sobie pozwolić
na utratę jej. Nie było innej możliwości jak pozwolić jej iść. Chociaż jakaś
jego cześć cały czas krzyczała „trzymaj i nie puszczaj!”
- Dobra, idź – puścił ją jedną ręką i potargał sobie nią
włosy. Liz uśmiechnęła się do niego promiennie.
- Było super – pocałowała go długo, już nie pierwszy raz
dzisiaj wieczorem. Wiedział, że szybko nie zapomni jak całowali się namiętnie
przed jej zaśnięciem. Miał nadzieję, że i ona o tym pamięta.
Puścił ją i tylko patrzył jak wybiega z Pokoju Życzeń, aby
jak najszybciej uspokoić Pottera.
- Moment Malfoy? Czy ty jesteś właśnie zazdrosny o Pottera?
– powiedział głośno do siebie, gdy za dziewczyną zamknęły się drzwi. – Ta mała
aż tak zawróciła ci w głowie?
Wtedy jego wzrok padł na stolik. Obok garnka z eliksirem
leżała jej książka. Uśmiechnął się do siebie. Będzie miał powód, aby się z nią
spotkać.
***
Od razu mówię, nie do końca tak to miało wyglądać XD ale coś postanowiło spłatać mi figla i gwałtownie zmieniłam część planów co do mojej historii. Rozdziały są coraz dłuższe i osobiście uważam, że idzie mi coraz lepiej :) Dziękuję serdecznie za komentarze, które zostawiacie pod kolejnymi rozdziałami. Mam nadzieję, że z czasem będzie ich jeszcze więcej! Chciałabym również podziękować stałym czytelnikom. Cudownie, że jesteście!
Z aktualności. Dodałam stronę "o autorce". Jeżeli chcecie się czegoś dowiedzieć to zapraszam właśnie tam ;) Pod tamtym postem możecie też zadawać pytania dotyczące mojej osoby, z przyjemnością na nie odpowiem :D
Puchonka 123
Hej ! :)
OdpowiedzUsuńA więc już dotarłam, jeszcze raz dziękuję, że weszłaś na mojego bloga i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wpadniesz.
Hmm, czytając prolog myślałam, że akcja umieszczona jest w czasach Huncwotów, więc miło się zaskoczyłam. Sama kiedyś też pisałam podobne opowiadanie, a bohaterką tak samo była dziewczyna o imieniu Elizabhet. Fabuła jest dość ciekawa... Lizzy gra na dwa fronty i jestem ciekawa co z tego wyjdzie. Scena z młodym Malfoyem <3 Ach, jestem ciekawa jak to się dalej potoczy i po co im ten eliksir.
Masz ładny styl, ale brakuje mi trochę opisów, tak to jest świetnie !
Pozdrawiam :**
co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com
faktycznie prolog mi nie wyszedł, był dwuznaczny :/ co do opisów, także zauważyłam, że jest ich za mało. jednak wydaje mi się, że z rozdział jest ich coraz więcej. dopiero zaczynam i mam nadzieję, że kiedyś to się poprawi. dziękuję bardzo za tą uwagę.
Usuńobyś wpadała tu częściej!
Pozdrawiam!
Puchonka
Jasne, że wpadnę, bo mnie bardzo zainteresowałaś. Zapomniałam napisać, że Rose wyszła ci świetnie - kolejna Hermiona. Prolog też był czarujący.
UsuńMożesz zawiadamiać mnie o rozdziałach, jak co :))
O tak, opisów przybywa :*
Pozdrawiam ! :D
Świetny rozdział. Uwielbiam Malfoy'a, jest taki opiekuńczy dla Liz <3 Coraz bardziej ciekawi mnie ich plan i nie mogę się doczekać, aż się dowiemy na czym polega. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńFajny blog ! Ciekawa historia. Ach Lizzy <3 I Malfoy kc go ! Czytam dramione ale to także będę. Nie widzę opcji obserwowania ale będę tu wpadała :D
OdpowiedzUsuńSłodka scena była <3
Weny :*
Nominuję cię do Liebster Awards, kochana :*. Szczegóły na moim blogu.
OdpowiedzUsuńhttp://nowa-w-hogwarcie.blogspot.com/
PS Rozdział przeczytam i skomentuję jak znajdę trochę więcej czasu, ale nadal o tobie pamiętam!
Rewelacyjny rozdział! Mimo, że nie przepadam za rodem Malfoyów, to z ogromną przyjemnością czytałam momenty z Scorpiusem i Lizzy. W życiu bym się nie spodziewała, że on jej wyzna miłość! *.*
OdpowiedzUsuńSzkoda Jamesa... widać, że mu zależy na dziewczynie. Nie mogę doczekać się dalszych ich losów!
Gorąco pozdrawiam. :*
Nadrabiania część dalsza!
OdpowiedzUsuńJejku, Liz i Scorpius są tacy uroczy! Przeważnie nie lubię wątków romantycznych (dobra, lubię, ale przeważnie wtedy kiedy są tragiczne XD), ale jakoś tak ich polubiłam ♥ Mam słabość do Malfoyów, chociaż wolę ich w mroczniejszych klimatach... W sumie to większość rzeczy lubię bardziej w mrocznych klimatach ;-;
Pozdrawiam i lecę czytać dalej!
Tris ♥