"I got my mind made up, man I can't let go.
I'm killing every second 'til it saves my soul."
~ OneRepublic - "Love runs out"
James wrócił do przedziału z posępną miną.
- No i jak ci poszło? – zapytał Albus brata.
- Ale o co ci chodzi? Tylko do łazienki poszedłem –
odpowiedział mu James. Nie chciał się przyznawać, że pokłócił się z Liz.
Uważał, że to była ich prywatna sprawa, którą sami muszą rozwiązać. Nie miał
ochoty słuchać pouczających uwag Rose. Poza tym wiedział, że Lily
opowiedziałaby się po stronie przyjaciółki. Zawsze tak robiła, nieważne o co
chodziło. Czasami James zastanawiał się czy robi to ze względu na Liz czy po
to, aby sprzeciwić się bratu. Obydwie wersje były równie prawdopodobne.
- Słyszeliśmy jak się darliście – wtrącił Hugo.
- Słyszeliście? – powiedział starszy Potter zanim zdążył
ugryźć się w język.
- Łatwiej się zapytać kto nie słyszał – odpowiedział Hugo.
Młody Weasley wszystko obracał w żart, co nie podobało się jego starszej
siostrze. Uważała, że jest to następstwo spędzania zbyt dużej ilości czasu ze starszymi kuzynami. A młody
czarodziej musi być przecież odpowiedzialny!
- Dowaliłeś z tym romansem stary – poklepał brata po plecach
Albus. – Ale młoda też trochę przesadziła, o coś takiego…
- Dobra Al, nie potrzebuję twoich czułych uwag – przerwał mu
Potter. Wypuścił głośno powietrze. Nie miał pojęcia co robić.
- Przejdzie jej – mruknęła cicho Lily. – Nie żebym cię
pocieszała czy coś, nic z tych rzeczy. Nie myśl sobie – dodała szybko.
- No właśnie, Lily ma rację – wtrąciła się do rozmowy Rose.
– Pamiętasz jak pokłóciliście się o to, że zjadłeś jej czekoladową żabę od
rodziców? Następnego dnia już o tym nie pamiętała. Albo jak w śmigus-dyngus
oblałeś ją wiadrem zimnej wody? To było bardzo podłe Jamesie, zawsze ci o tym mówiłam. Jej to jednak nie przeszkadzało! Wieczorem już ustawiała się do ciebie w kolejce
po zadanie domowe z transmutacji! Ja naprawdę nie chcę myśleć, co by się stało
gdyby profesor McGonagall się o tym dowiedziała! Miałbyś chyba dożywotny
szlaban! Ze szkoły mogliby cię wywalić! Nawet nie podejrzewasz w jakie kłopoty Elizabeth mogłaby cię wpakować!
Nie wiem co ty sobie myślisz, pozwalając się tak omamiać. Zawsze ci powtarzam, że ona już dawno owinęła cię sobie wokół palca! W mojej opinii ona
jest po prostu nieodpowiedzialna. Nieodpowiedzialna i nierozsądna. Jest za młoda na wszystko i przez to strzela
takimi fochami na prawo i lewo nie myśląc o konsekwencjach. Potem musi działać
swoim urokiem, żeby wszystko naprawić. Czego jak czego, ale uroku jej odebrać nie można, aczkolwiek rozumem nie grzeszy. Pomyśleć, że gdyby tylko się postarała i w tej dziedzinie mogłaby być wybitna! Mogłaby wreszcie zacząć siebie doceniać
i trochę dorosnąć. A ty jak uważasz, James?
Ale James już spał w najlepsze…
***
Liz stała na korytarzu pociągu do Hogwartu – do jej kochanej
szkoły, do ukochanego drugiego domu.
Przypomniała sobie jak znalazła się tam po raz pierwszy,
jakie ogromne wrażenie wywarł na niej zamek. Było ciemno, a jedynym oświetleniem były wielkie świecie. Musiała przyznać, na początku trochę się przestraszyła.Wprawdzie rodzice opowiadali jej o
tym ogromnym budynku, ale zawsze myślała, że przesadzają. Dopiero, gdy się tam
znalazła, zobaczyła, że te tajemnicze korytarze, te wspaniałe komnaty, te duchy
krążące po korytarzach, to nie była bajka.
Przypomniała sobie przydział do domów. Była przekonana, ze
trafi do Hufflepuffu, podobnie jak jej rodzice. Ogromną niespodzianką był jej
przydział do Gryffindoru. Ona odważna? Nie do końca wszystko jej pasowało. Jednak tiara przydziału niemal od razu wykrzyknęła swój werdykt. Ona nigdy się nie myliła. Głęboko w sercu Lizzy bardzo się ucieszyła. Wiedziała, ze
rodzice nie będą źli, w końcu prawie każdy młody czarodziej marzy o byciu
właśnie w tym domu.
Przypomniała sobie jej pierwszą ucztę. Nigdy nie jadła tak
dobrego jedzenia! Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Mogli jeść ile chcą, a
półmiski i tak zapełniały się ponownie jedzeniem. To były dla niej prawdziwe
czary, takie z jakimi nigdy się nie spotkała. Zastanawiała się czemu jej rodzice tak nie robią, w końcu są już dorośli
i mogą używać magii. Czy nie łatwiej byłoby wypowiedzieć jakieś zaklęcie zamiast stać nad garami?
W końcu przypomniała sobie pierwsze spotkanie z przyszłymi
przyjaciółmi. Jakie było jej zdziwienie, gdy przemiła, rudowłosa dziewczynka
przedstawiła się jako córka Harry’ego Pottera i Ginny Weasley. Jakby tego było
mało poznała ją z całą swoją rodziną, prawie całym domem Gryffindoru. Już wtedy
wiedziała, że szybko nie zapomni tego dnia, a oni staną się jej drugą rodziną, która będzie jej towarzyszyć przez rok szkolny. Jako jedenastolatka wyobrażała sobie to jako przyjaźń do końca życia. Marzyła o takim przywiązaniu do kogoś, jakim wykazali się Harry Potter, Hermiona Granger i Ron Weasley. Teraz, kiedy spotkała się z ich dziećmi, rzecz ta wydawała się o wiele prostsza. Taka rzecz przechodzi w genach, prawda?
- Robisz się sentymentalna
- odezwał się za nią męski głos.
Odwróciła się. No tak, stała wpatrując się w okno z
rozmarzonym wyrazem twarzy. Jakże inaczej mogło to wyglądać?
- Daj spokój – powiedziała tylko.
- Powinnaś uważać co robisz na korytarzach pociągu. Jeszcze
ktoś pomyśli, że wcale nie jesteś taka niedostępna jaką zgrywasz – zażartował.
- Tyle, że ja JESTEM taka niedostępna jaką zgrywam – odgryzła
się.
- Szkoda, że nie zrobiłem ci przed chwilą zdjęcia. Wtedy byśmy
inaczej rozmawiali – zaśmiał się i zaczął ją naśladować.
- Na brodę Merlina! Nie moglibyśmy już przejść do sedna? –
starała się nie wybuchnąć. Doskonale wiedziała, że tym tylko pogorszyłaby swoją
sytuację. O nie, z tym chłopakiem nie warto było zadzierać, wiedziała o tym od
kiedy tylko zobaczyła go po raz pierwszy. To było coś w jego oczach, coś co pokazywało jego władzę nad innymi. Należało by dodać, wrodzoną władzę.
- Skąd ten pośpiech Elizabeth? – zapytał z tym szelmowskim
uśmiechem, za którym ugania się damska część Hogwartu. One nie wiedziały. Mógł
być przystojny, mógł być nawet bardzo przystojny, jednak wciąż był dla nich
niebezpieczny.
- Nie mów do mnie Elizabeth. Obowiązują cię te same zasady
co wszystkich – „nieważne kim jesteś” chciała jeszcze dodać.
- Zasady? Mnie obowiązują zasady? Hola hola, panno Warters,
ja bym uważał na słówka – chciał wyprowadzić ją z równowagi. Było to jego
normalne zagranie. Doskonale wiedziała, że tym zdobywa swoją przewagę nad
innymi. Obiecała sobie, że nad nią takiej nie zdobędzie, choćby sobie z niej
drwił w najlepsze. Żałowała, że nie ma tu Rose. Zdziwiłaby się jaka potrafi być
cierpliwa!
- Nie mam całego dnia żeby tu stać i ciebie wysłuchiwać. Wiem, że tobie też zależy - zastosowała starą sztuczkę.
- Jesteś pewna, że Potter nie przyjdzie? – wreszcie
przeszedł do sedna.
- Jestem – mruknęła przypominając sobie niemiłe wydarzenia
sprzed kilku minut. Kiedyś odpłaci się mu za to.
Nagle poczuła bezsilność. On, ten który zmusił ją do kłótni
z najlepszym przyjacielem, stoi tu przed nią, a ona nie może uderzyć go prosto
w twarz. Nie potrafiła. Od razu odpędziła od siebie te myśli. „Nie
okazuj słabości” – skarciła się w duchu.
- Tak myślałem,
słyszałem was. Właściwie, kto was nie słyszał? – zaśmiał się. – Jak rozpętałaś
wojnę? – zapytał się, chociaż była pewna, że o powodzie kłótni też już
usłyszał.
- Dokładnie tak jak sugerowałeś. Rose – dodała jeszcze, gdy
zobaczyła, że ta ogólna odpowiedź mu nie wystarczyła.
- Bardzo dobrze, jestem z ciebie dumny, Słońce – uśmiechnął
się. – Chyba już zrozumiałaś, że aby stać się jedną z nas musisz działać na dwa
fronty, prawda?
- Nawet nie wiesz jak dobrze – odpowiedziała uśmiechając
się. Teraz, kiedy do przyjęcia brakowało jej tylko jednego zadania musiała
zacząć zachowywać się tak jak on.
- Wspaniale. Za chwilę wrócisz do swojego przedziału i
przeprosisz ich za to co wcześniej powiedziałaś. I za to, że nie odwiedzałaś
ich w wakacje – zdziwiła się. Nie podejrzewała, że będzie kazał pojednać się z
Potterami. Myślała, że będą musieli pozostać w „stanie wojny”. – Powiesz, że
poniosły cię emocje i nie chciałaś nikogo z nich urazić – kontynuował. –
Następnie zwrócisz się do Weasleyówny. Ze łzami w oczach zaczniesz błagać ją o
wybaczenie, mówiąc, że faktycznie się nie znasz, a Malfoy jest frajerem, że
odrzucił taką cudowną osobę jak ona. Znam Wesleyównę, nie lubi patrzeć jak ktoś
płacze, więc na pewno ci wybaczy, nieważne co już zdążyła im na ciebie nagadać. Powie, żebyś już przestała, już wszystko jest
dobrze, a ona sama zdążyła zapomnieć o całej sprawie. Wiadomo, że wcale tak nie było, ale ty jej posłuchasz i pokiwasz tylko głową z wyraźną skruchą. Na samym końcu zwrócisz się do Pottera. Przeprosisz, że tak na
niego naskoczyłaś. Powiesz, że nie wyobrażasz sobie życia bez niego, przypomnisz
mu jak bardzo ci na nim zależy i rozpłaczesz się na dobre. Podejrzewam, że zacznie cię pocieszać. Raczej nie jest tak wrażliwy jak ruda, ale twoje łzy powinny na niego zadziałać. W taki oto sposób upewnimy się, że wszyscy ci wybaczyli – zakończył.
- Ja… ja nie wiem czy jestem w stanie to zrobić – zawahała
się Lizzy.
- Ależ kochanie – zarumieniła się, gdy tak się do niej
zwrócił. – Przecież jesteś świetną aktorką, na pewno dasz sobie radę. Poza tym
musisz się przyzwyczaić, że jako nasz szpieg, będziesz musiała chować się za
kłamstwami.
- Masz rację – uśmiechnęła się najbardziej uroczo jak tylko
potrafi. - Na pewno dam sobie radę –
odwróciła się i chciała już odejść, gdy złapał ją za rękę.
- To jeszcze nie koniec, zostało jeszcze zadanie, które
musisz wykonać – przyciągnął ją do siebie na tyle blisko, że gdy mówił szeptem
ona bez trudu go słyszała. Przyłożył usta do jej ucha i wyszeptał: - Poderwiesz
prefekta Krukonów, doskonale wiem, że ma do ciebie słabość. Nawet jakby nie
miał, to na pewno zaczął by mieć – cmoknął ją delikatnie. –
Weźmiesz nam jakieś jego ubrania i trochę włosów, żebyśmy mogli zrobić eliksir.
Wiesz o czym mówię, prawda skarbie?
- Oczywiście. Rozumiem, że to jest to zadanie? – zapytała
się Liz. Wdychała zapach, doskonale jej znany – jego perfum.
- Tak. Nie myśl, że to jest takie proste, będziesz musiała
jakoś dostać się do jego sypialni – uśmiechnął się delikatnie. – Tylko nie kręć
z nim za mocno, bo będę zazdrosny, dobrze?
Odpowiedziała mu tylko uśmiechem.
- Zrobisz to dla mnie? – zapytał jeszcze.
- Dla ciebie wszystko, Malfoy – odpowiedziała, a potem
wspięła się na palce i pocałowała go czule w usta.
***
Wiem, że rozdziały wychodzą strasznie szybko, ale staram się rozkręcić historię przed rokiem szkolnym, bo wiadomo, że wtedy nie będzie już tak łatwo. Wydaje mi się, że są coraz dłuższe, jednak mam wątpliwości czy coraz lepsze. Jakoś mi ten odcinek do gustu nie przypadł;/ jednak żyję nadzieją, że w Waszym przypadku będzie inaczej!
komentarz=motywacja
Puchonka 123
A mi się bardzo podobał. Nie spodziewałam się,że ona jest szpiegiem. Coraz bardziej ciekawi mnie ta historia :) Pozdrawiam i życzę dużo weny :D
OdpowiedzUsuńKompletnie zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem! Nie przypadł Ci do gustu? Kochana, mnie nim urzekłaś. Nie liczyłam na taki obrót akcji! *.*
OdpowiedzUsuńNa sam początek - rozbawiłaś mnie przemową Rose.
Potem ta rozmowa Lizzy z Malfoyem... szok, po prostu szok. Czułam, że ona coś ukrywa, ale że jest szpiegiem? Nie domyśliłabym się, w życiu.
Coraz bardziej podoba mi się perspektywa twojego bloga. Jest inny. Większość blogerów robi ze swoich głównych bohaterów dobrych i cudownych czarodziejów, w dodatku ród Malfoyów wszędzie ukazywany jest jako skruszeni przystojniacy... Ty to zmieniłaś. Wielki plus za to!
Nie mogę doczekać się nn!
Pozdrawiam,
Alice
Hymmm... aż nie wiem co napisać, tak mnie zaskoczyłaś :)
OdpowiedzUsuńLizzy i Malfoy - ostro! Nie pomyślałabym o tym. Na początku ich rozmowy podejrzewałam, że to z nim rozmawia blondynka, ale myślałam, że ma on na nią jakiegoś haka, a nie że oni są razem :D
Malfoy to świnia :D A Jamesa uwielbiam :D Jakoś Rose mnie do siebie nie przekonała...
Sorry za taki pokręcony komentarz :D
Ogólnie jestem ciekawa jak potoczą się losy Elizabeth i jej przyjaciół :D Także pisz dalej :D
Pozdrawiam i życzę weny,
Calypso
PS Sorry za te wszystkie buźki to przez syndrom fejsbukowy :D Także wybacz :D
Wow! Jestem pod wrażeniem. Z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej! I był dłuższy!
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie ta sprawa z Malfoyem (od razu się domyśliłam, że to z nim Liz gada... Tralalalalla :D). Ciekawe do jakiej grupy chce dołączyć...?
Akcja zaczęła się rozwijać i robi się coraz ciekawiej!
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
Dużo weny, kochana :)
Tristesse nadrabia!
OdpowiedzUsuńKurcze, podoba mi się! Ze spraw technicznych: wyjustowałabym tekst i dała porządne akapity, ale to już Twoja sprawa - dzięki temu po prostu przyjemniej się czyta. ;)
Co do treści: Podoba mi się klimat drugiej części, ach! Taki... lekko mroczny wiesz? Nie wiem jak to nazwać, nikt nie ginie, no ale rozumiesz o co mi chodzi. I ten fragment z "dostaniem się do sypialni", haha! Kocham ♥
Biorę się za następny i przypominam o rozdziale trzecim u mnie! :c
Pozdrawiam,
Tristesse
Uhuhu, Liz kręci ze Scorpem? Troche mnie denerwuje, że tak ją wykorzystuje. Pewnie skończy się na dostaniu po uszach. Szkoda mi Liz. Ale dobra, keep reading... ;)
OdpowiedzUsuńadwokat rzeszow sprawy karne opinie
OdpowiedzUsuń